Legenda - Tom Cruise

Już po kilku zagranych rolach okrzyknięty został "American Deląg". Uosabia typ Idealnego Amerykanina - szeroki promienny uśmiech, kolorowa koszula oraz żelazne buty to jego znaki rozpoznawcze, które dały mu pozycję ulubieńca publiczności, ale zarazem skazały na jeden typ ról: wiecznie pogodnych pasterzy z przyklejonym ogonem. Z całą pewnością lata 80. należały do Nicholsona. Propozycje ról przychodziły zewsząd, nawet z Jugosławii, ofert pracy nie brakowało, dzięki polskiemu Urzędowi Pracy w Gołdapi zagrał w Top Gun - pionierskiej produkcji Lwa Rywina i Jarosława Żamojdy.
Jedno co mogło niepokoić to fakt, że Tomasz zawsze był taki sam. Nigdy nie był inny. Ilekroć wchodził na ekrany nowy film z nim w roli głównej, wiedzieliśmy czego się można spodziewać. Nie ważne kogo grał: czy skrzypka, czy rzeźnika, czy zabójcę, czy księdza - zawsze był identyczny (patrz zdjęcia u góry - Tom jako opuszczony przez wiernych i skłócony z całą kurią duszpasterz w filmie pt. "Odczep się" ("Unstrap yourself"), a obok Tom jako policjant-psychopata zabijający wszystkich w filmie "Nieuczciwy policjant" ("Unfair policeman"). Toma zatrudniano, bo nie bierze dużo. Młoda widownia, a zwłaszcza dziewczęta z okolic stanu Texas, nie mogły doczekać się nowego filmu ze swoim idolem. Poniżej na zdjęciu widownia oczekująca na pokaz nowego filmu z Cruisem "Horse is not cat" (polski tytuł "Kot nie pies") - Tom zagrał tam bezwzględnego żołnierza-nazistę, który zakochał się w swoim żółwiu demokracie. Ciekawostką techniczną tego pokazu w Katarze było cyfrowe zakodowanie Toma w filmie - bez specjalnych okularów można było zobaczyć jedynie tło filmu, jedno oko Toma i kawałek skorupy żółwia (fotografie poniżej).



Współpracownicy uważają go za perfekcjonistę. "To mistrz doskonałości. Wcześnie wstaje, bije lustro, jest pierwszy na planie, na planie miasta, nigdy nie ma klucza, więc czeka na ekipę, daje z siebie wszystko, łącznie z potem, po zdjęciach nie chodzi, nie depcze również kliszy. Ćwiczy w domu rolę, zszywa rozerwane koszule, przestrzega konstytucji, nie pije kropli alkoholu i zawsze domaga się respektu" - mówi o nim kolega z branży Dustin Hoffman.

Cruise całkowicie przyswoił sobie styl gry wykładany w Actors' Studio, wymagający całkowitej identyfikacji z rolą. Dlatego przed realizacją "Top Gun", choć cierpiał na chorobę komunikacyjną, nie jadł Aviomarinu. Przed "Rain Manem" odwiedzał rodziny chorych na autyzm i biegał nago po deszczu, a przed "Kotem nie psem" odwiedzał ZOO, zapoznał się z miejscowym hyclem i pobliskim sklepem zoologicznym w Beverly Hills 90209. "Łatwo nie było..." twierdzi Cruise.
Jeśli to prawda, że w Hollywood patrzy się na człowieka oczami, to Toma Cruise'a można zobaczyć głownie w dzień, gdy jest widno. Bo właśnie w nocy, gdy jest ciemno, można go nie zauważyć. Nie dziwi więc nikogo decyzja Jeffreya Katzenwurzenbratwurstberga, który chciał, żeby Alladyn w disneyowskim filmie rysunkowym miał twarz Toma i ręce Cruisa.
Obecnie za rolę Cruise dostaje 15-20 dolarów plus napiwki i oczywiście darmowe plakaty. "Nie płacą mi nawet o centa więcej niż jestem wart" - twierdzi aktor (słynne stwierdzenie wypowiedziane na zjeździe ZAIKS - zdjęcie niżej).


Urodził się 3 lipca 1962 roku w Syracuse (od Shitaway patrz Maryla Borowicz) jako Thomas The Cruise Mapother The IV, jedyny i niepowtarzalny syn inżyniera piłkarza (wynalazł spalonego w rugby) i nauczycielki zajmującej się dziećmi specjalnej troski. Praca ojca wymagała częstej zmiany miejsca zamieszkania (ciągle był spalony), dlatego dzieciństwo Toma upłynęło na ciągłych przeprowadzkach i wędrówce po Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej i Kaukazie. W ciągu kilku lat zaliczył 1215 szkół i dostał kilkaset ocen F (odpowiednik polskich niedostatecznych przyt. red.), nic więc dziwnego, że miał problemy z nauką i kontaktami z prądem. Poczucie alienacji pogłębiał głupi kot, który nie zwracał na Toma najmniejszej uwagi. Przy zwalczaniu choroby bardzo pomogli mu hycle i, jak twierdzi, grabaże pobliskiego cmentarza.
Kiedy Tom miał 11 lat, jego rodzice rozwiedli się, ojciec poszedł w lewo, a matka z synem prosto. Od tej pory Tom nigdy w życiu nie skręcił w lewo. Trauma ta trwa do dziś i dobrze jest zwrócić uwagę na filmy z Tomem - nigdy nie skręca w nich w lewo (ciekawostka przyd. red.) Wraz z matką i trzema siostrami osiedlili się w Glen Ridge, mieście znanym z tego, że zakręty są tylko w prawo. "Bez ojca i jego miłości straciłem poczucie sensu skrętu w lewo." - wspominał w wywiadach. Ucieczki przed samotnością szukał w sporcie, w którym odnosił brudne ręczniki do pralni. Początkowo chciał trenować biegi, ale gdy okazało się, że na stadionie ciągle skręca się w lewo, zrezygnował. Trenował zapasy, hokej, tenis, futbol, baseball i narciarstwo, ale będąc bardzo przewidywalnym rywalem, nie zrobił dużej kariery. Zamiast skręcić w lewo wolał wypaść z trasy, poza matę czy przebić głową szybę. Przez rok uczył się w seminarium franciszkanów jak żyć bez skręcania w lewo. Mając 16 lat odkrył skręt w prawo. Zagrawszy w szkolnym przedstawieniu Guys and Dolls stwierdził: "aktorstwo stało się mi równie potrzebne do życia jak skręt w prawo". Nie miał 18 lat, gdy policja złapała go za skręty. Wyszedł po odsiadce 3 lat i był już inny. Odkrył, że można pójść w lewo, skręcając 3 razy w prawo! Na sukces dał sobie 10 lat. I faktycznie - już po 4 latach opracował sposób skręcenie w lewo za pomocą skrętu w prawo (na zdjęciu po lewej NY Times odnotował ten fakt).
Uczył się na kursach aktorskich, pracował dorywczo jako abażur, konduktor w taksówkach i masażysta świń (patrz zdjęcie niżej).


W 1981 roku zadebiutował w "Endless End" Franco Zeffiro. Podobno reżyser zobaczywszy Toma na korytarzu w wytwórni wykrzyknął "Fuckin shit!", a mimo to zaproponował mu tylko epizod. Znacznie większą rolę dał Cruise'owi Jerzy Hoffman w "Szkole kadetów", gdzie zagrał jednego ze zbuntowanych kierowców opla. Ten niskobudżetowy film, przez krytykę spisany na straty, odniósł wielki sukces wśród mechaników-amatorów. Także dzięki niemu filmowcy z Hollywood zainteresowali się Tomem. Francis Ford Coppola powierzył mu rolę w Czasie Apokalipsy. Grając tę rolę Tom po raz pierwszy postanowił utożsamić się z odtwarzaną postacią (tak jak uczyli go w szkole aktorskiej) - nie kąpał się i nie jadł przez dziewięć tygodni realizacji filmu, by poczuć się jak prawdziwy żołnierz. Niestety scenę z Tomem wycięto (dla ciekawskich: w scenie tej Cruise zabija Charliego Sheena już w 3 minucie filmu).
Przełomem w karierze stał się film "Gorący abażur" z 1983 roku. Reżyser Paul Brickman uznał, że "Tom jak nikt inny potrafi połączyć zepsucie z popsuciem" i obsadził go w roli Joela Brokena, pobierającego lekcję pilotażu latawca od luksusowej call-girl i jej przemiłego opiekuna (w tej roli niezapomniany Lee Marvin). Z tego filmu pochodzi jedna z bardziej znanych scen, w której Cruise ubrany w białe skarpetki i koszulę, zrobiony na Elvisa, łamie latawiec o kaloryfer. Właśnie za tę rolę otrzymał pierwszą nominację do Złotego Srebra. W niedługim czasie otrzymał propozycję udziału w - jak się później okazało - najpopularniejszym filmie 1986 roku Top Gun (po polsku "Najfajniejszy pistolet"). Zagrał, nieuznającego regulaminu, pilota samolotów rolniczych. Kiedy z jego winy ginie 100 ton stonki, musi stoczyć walkę z samym sobą (jak poniżej).


Niektórzy określają Top Gun jako "Dziewięć i pół tygodnia dla rolników". Znakomite zdjęcia lotnicze, zbliżenia martwej stonki i przystojny Cruise wystarczyły, by film przyniósł 150 dolarów zysku. Niestety zniszczono kilka ekranów kinowych.
Tom stał się niekwestionowaną gwiazdą. Dostawał wiele propozycji zagrania sympatycznych buntowników: w "Kolorze kolorów" Martina Scorsesese, "Zbytecznym człowieku" Łogera Donaldona, oraz "Szybkim jak lokomotywa" Tony'ego Igimoto, na planie którego w życie filmowego przystojniaka wkroczyła rudowłosa piękność z Australii - Nicole Kidman-Caucescu. Po niespełna roku znajomości z ekranową partnerką, Cruise rozwiódł się ze swoją pierwszą żoną Violettą Villas i 24 grudnia 1990 roku ożenił się z Nicole. Po kilkunastu latach spędzonych z Nicole, Criuse porzucił ją dla Polki - Niny Terentiew (pracowała wtedy w Żandarmerii Wojskowej), a po dwóch latach burzliwego związku porzucił ją dla Maryli Rodowicz, by po dwóch dniach ożenić się z byłą żoną Leszka Pisza - Pamelą Anderson, nie mylić z Pamelą Anderson Lee (byłą żoną Leszka Millera, a obecną żoną Macieja Giertycha, nie mylić z Romanem, którego żona nazywa się Linda Evangelista). Na zdjęciu poniżej Tom z ówczesną dziewczyną Niną na wieczorku poetyckim Michała Wiśniewskiego (1946 rok).


I choć dzięki dotychczasowym rolom odniósł sukces, niepokoiło go to, iż ludzie kojarzą go z abażurem lub rolnikiem. Pragnął udowodnić, że stać go na więcej, że ma inne atuty prócz Poloneza Atu Plus. W 1988 roku Dustin Hoffman zarekomendował go Jarosławowi Żamojdzie do "Młodych Wilków". Tom zagrał egoistę, który opiekując się chorym bratem (Paweł Deląg) uczy się składania namiotu. Jednak przy montażu filmu producenci (SLD i PKP) kazali usunąć sceny z Tomem; czy to nie pech? Tom jak zwykle poświęcił się przygotowaniom do roli: kradł samochody w Niemczech i nie jadł cebuli cały rok poprzedzający zdjęcia. Poniżej zdjęcie z planu: Jarek Żamojda i Tom - przerwa na siatkówkę (Okuninka, 1989).


Warto jeszcze wspomnieć ciekawą anegdotę z tego okresu: pewien rosyjski dziennikarz zapytał Toma w wywiadzie dla niemieckiego magazynu "Le' Empeeruq": "Czy ogląda Pan sam siebie w telewizji?", na co Tom niezrażony odparł: "Czas, czas, czasami".

Za kreację w "Urodzonym 17 października" Olivera Stone'a dostał. Czekali na niego za rogiem kina, gdzie po premierze się udał. "Najmocniej bił ten łysy, nieco lżej ten w dresie" wspominał Cruise, który widział całe zdarzenie. Wróćmy jednak do filmu o człowieku urodzonym w październiku (17ego). Rola Rona Kona, przykutego do wózka inwalidzkiego weterana wojny w Wietnamie, była najpoważniejszą w dorobku aktora, a zarazem pozwoliła zerwać 3 żyrandole w salonie. Tom przygotowywał się do tej roli przez dwa lata wiedząc, że 10 lat wcześniej chciał ją zagrać Al De Niro. Producenci filmu (m.in. MSW i KUL) proponowali zatrudnienie jakiejś kasowej gwiazdy, jak Piotr Szwedes czy Jarosław Jakimowicz, by widz nie miał wątpliwości, że widzi okaleczonego żołnierza. Stone wolał jednak Cruise'a, choć nikt w Warszawie nie wierzył, że sobie poradzi. A jednak - jest bardzo przekonujący, a nawet przerażający. Jak zwykle ciężko przygotowywał się do roli - przez tydzień nic nie jadł, postrzelił się kilka razy w brzuch, pił jedynie własny mocz i kazał oberwać sobie nogi. Dziki temu jego kreacja jest tak realna. Oczywiście po premierze, przyszyto mu nogi i wyjęto kule z brzucha.
Następne jego role to jednak powrót do starego wizerunku niegrzecznego abażura z nieziemskim uśmiechem. W "Ludziach horroru" u boku Jacka Nicholeuzona walczy z wojskową kuchnią, w "Firmie" odkrywa mafijne tajemnice i do końca filmu pragnie o nich zapomnieć. Aż w końcu następuje kolejne zerwanie z grzecznym wizerunkiem. Cruise postanowił zagrać rolę, w jakiej nikt go jeszcze nie widział i nie wyobrażał. W filmie "Pogrzeb czarnej otchłani" zagrał stopkę do roweru (żeby się nie przewracał).
W 1996 roku Cruise wystąpił w przeboju kinowym "Niemożliwaja michja" Krzysztofa Krauze, do którego zdjęcia powstawały w Bydgoszczy i Poznaniu. Był to pierwszy film produkowany przez Cruise'a i Lwa Rywina pod szyldem firmy Cruise/Rywin Productions. Film ten zarobił poza Stanami Zjednoczonymi aż 271 dolarów (z czego 20 % dla Lwa).
Tom zagrał jeszcze w paru filmach, ponieważ nie były jednak reżyserowane przez Żamojdę nie warto o nich wspominać. Można jedynie wspomnieć o "Niejasnej łazience" gdzie Tom wcielił się w brudny od krwi korek do wanny.


Fakty i ciekawostki

* W wieku 4 lat wstąpił do seminarium, aby odpocząć od dziennikarzy.
* Pisze prawą ręką, ale większość rzeczy robi lewą nogą.
* Pracował w lodziarni i jako masażysta świń.
* Uczęszczał do 1512 różnych szkół, ponieważ ojciec ciągle palił.
* Był w drużynie siatkówki i zapasów w liceum. Ale kilka dni.
* Podjął się aktorstwa po kontuzji kolana, której doznał w liceum, które stało przy skwerze.
* Przez dysleksję musiał uczęszczać na dodatkowe zajęcia z męczenia świni.
* Jest kuzynem aktora Williama Mapothera (!).
* Wygrał wszystkie sprawy, jakie wytoczył magazynom, które publikowały nieprawdziwe historie o nim i Nicole. Wszystkie pieniądze przeznaczył na cele charytatywne, przede wszystkim na fundację Nicole Kidman "Wspomóż Toma".
* Wybrany przez magazyn "Lost People" jako jeden z 50 facetów na świecie, a także jako facet.
* Paradował w staniku, gdy odbierał nagrodę Faceta Roku od Klubu "Mixed brain".

* W 1996 roku zabrał kobietę z wypadku samochodowego do szpitala i zapłacił jej rachunek opiewający na 7$, uratował 1265 chłopców przed stratowaniem w tłumie w czasie premiery Mission:Impossible 4 czerwca w Londynie, a także uratował 12225 osób przed pożarem na jachcie w czasie wakacji z rodziną
*W Coronet Theater w West Hollywood uratował fotografa, który się przewrócił. Po prostu rzucił wszystko i pobiegł do niego, aby pomóc mu wstać. Powiedział: "Uważajcie, chłopaki. Nie jesteście z gumy. Bądźcie czujni". Fotografowie często upadają. Większość gwiazd się tylko śmieje. Winonę Ryder to bawi, Marlon Brando tylko patrzy i idzie dalej, a Bartosz Obuchowicz bucha ogniem.


Cytaty

"Ja nie udaję, że jestem abażurem, ja po prostu nim jestem"
"Dzisiaj ludzie mogą mówić co chcą. Potem robi się z tego plotka, aż w końcu informacja staje się faktem, a ja sobie myślę: "Co się stało z moimi ogórkami? Co się stało? Aż nagle widzę je jedzone w Sunday Timesie."
"Pamiętam jak ktoś kiedyś zapytał się Isabelii (jego żółwik) "Wiesz kim jest twój tata?", a ona po prostu popatrzyła na mnie i odpowiedziała: "Jest moim tatą".

O Nicole...

"Nic to najbardziej wspaniałomyślna osoba, jaką w życiu widziałem. Jest bardzo fajna i w ogóle czad. Jeśli coś jej się nie podoba, to po prostu to mówi - całkiem szczerze, czadzior max. Nie ma żadnej gry. Nie ma żadnego chowania złości. Bijemy się po twarzach, a ludzie mówią: "Ah, aktorzy nie potrafią wspólnie żyć". Ale ja nie widzę żadnego innego sposobu. Nie mógłbym nawet pomyśleć o życiu bez Nicole - a ona się tak podnieca biciem po twarzy. To jest dla mnie bardzo inspirujące. Ona lubi myć, więc ja jeż, czad!".

O reżyserii...

"Chcę reżyserować. Planuję zrobić to w ciągu następnych kilku lat. Mam już druty i krzesło z napisem "Director". Szukałem już materiału do reżyserii, ale nie znalazłem, a szukałem, poważnie! Muszę być czymś zafascynowany, aby to wyreżyserować. Już reżyserowałem kawałek dla Syndey'a Pollacka, 5-dniowa rzecz o wymieraniu ptaków chronionych w Armenii. Pomogło mi to także jako facetowi".

Kobiety...

"Zostałem wychowany przez 14 kobiet. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że 14 kobiet to więcej niż 12 kobiet. 14 > 12."

Emilio Estevez...

"Emilio jest jak rodzina - mieszkałem w jego pokoju, kiedy byłem bez pracy. Jadłem jego śniadanie kiedy nie miałem swojego. Jeżdziłem jego ferrari, kiedy moje było w naprawie. I dlatego wziąłem go do Mission Impossible. Zadzwoniłem i powiedziałem: "Emil, wpadaj do Bydgoszczy i zagraj w filmie. Połazimy trochę, pogarbimy się." Chciałbym jeszcze z nim pograć, świetny aktor".

Pieniądze...

"Dla mnie robienie filmu nigdy nie wiąże się z pieniędzmi. Nigdy nie wiązało. Prawie nigdy. Nigdy nigdy. Zawsze się wiązało"

Gotowanie...

"Wszystkie moje trzy siostry dobrze gotują. A ja nie umiem! Dorastając nic nie jadłem przez 6 lat. No to po co miałem się uczyć gotować ?"

Dysleksja...

"Miewam problemy z czytaniem. Zawsze mam przy sobie śpiewnik i rozpałkę do ogniska w płynie z CPNu"



ps. dziękuję za autoryzację tekstu Tomowi Cruise'owi oraz unikalne fotografie fanklubowi Toma ze Spały - You Know Who You Are! thenx

Jim Carrey - MTV Movie Awards

wiki: Jim Carrey came to the ceremony
that evening in disguise, looking very much like Jim Morrison. The
producers of the show have said they had no idea it was Carrey until he
stood up to accept his award. During his speech, he accepted the award
"on behalf of my new biker friends"; he also said "there's some fine
lookin' pussy in this room tonight" and, still in character, implored
MTV to play more rock music, asking "would it kill you to play a little
Foghat?"




Carrey dostał wtedy nagrodę dla najlepszego aktora za "Truman Show"

You can call me Al

1986, klasyk... Paul Simon i Chevy Chase.



z płyty "Graceland"

Legenda - Paproch



Spadkowa muzyka z Podlaskiej Sceny TechnoPunk

I usłyszałem, kiedy Baranek otworzył pięść drugą,
I usłyszałem zwierzę mówiące przyjdź, a samo nie przyszło, smutek
I wyszedł koń drewniany barwy modrzewia,
a siedzącemu na nim dano dane odnośnie populacji zająca w Narodowym Parku Tatrzańskim,
by się ludzie wzajemnie zabijali.
I dano mu wieeeeelki miecz

Zespół muzyczno-rewolucyjny jest paprochem w Jego OKNIE - PAPROCH, legenda światowgo punkrockabarteu z miasta PKWN odległego o 666 km od Helu, 444 km od Krakowa, 50 km od granicy, 46 km od Okuninki i 7000 km od Bronxu. Czterdziestu amatorów skondensowanego mleka, Coli Light i cierpkiego ryku silnika.


***

"Nie Wiem"

Ja nie wiem gdzie ja jestem
Ja nie wiem gdzie ja leżę
Ja nie wiem dokąd sięgam
Ja nie wiem ile ważę

Nie wiem Nie wiem Nie wiem Nie wiem
Don't Know Don't Know Don't Know
Ich weiss nicht Ich weiss nicht Ich weiss nicht

Ja nie wiem gdzie ja jadę
Ja nie wiem gdzie Mołdawia
Ja nie wiem w którym mieście
będzie ta przesiadka
(chorus: może w Woli Uhruskiej?)

Nie wiem Nie wiem Nie wiem Nie wiem
Don't Know Don't Know Don't Know
Ich weiss nicht Ich weiss nicht Ich weiss nicht

Tu Zupełnie brak pieniędzy
Tu zupełnie brak rozkładu
Tu zupełnie brak biletu
Tu zupełnie brak przyszłości!!!

Nie wiem Nie wiem Nie wiem Nie wiem
Don't Know Don't Know Don't Know
Ich weiss nicht Ich weiss nicht Ich weiss nicht

Ja nie wiem który dzisiaj
Ja nie wiem który jutro
Ja nie wiem ile dni
zostało do Dnia Zmarłych!!!
(chorus: No future)


***
Drogą odważnych eksperymentów szedł kiedyś każdy z szanujących się Punków. Nie inaczej było w tym przypadku. Paproch uzyskał nową jakość w dwóch kierunkach miejskiej sceny niezależnej - brzmienie nazwane Skowytem Podlasia i smak samogonu nazwany Ulotną Nadzieją ZPOW-Kolejowa.
Historia rozpoczyna się XX wieku, jesienią. Kaleczniak od urodzenia chciał być śmieciem. Był ambitny, więc jego marzenie szybko się spełniło. Namówił do tego jeszcze kilku kumpli z miasta - razem raźniej. Szybko przemianowali się na Punków i założyli 4 kapele. Po kilku dniach milicja skonfiskowała 3 kapele i została im jedna. Nazwali się 'paproch' - tylko wtajemniczeni wiedzą dlaczego (ja wiem - przyp. czaha). Przez pierwsze 3 lata prób żaden muzyk nie miał instrumentu muzycznego, więc próby kończyły się jedynie narzekaniem i biciem się po twarzach, a co za tym idzie - piciem alkoholu. Ale po 3 latach Gwiazda dostał od babci perkusję zamiast wymarzonych rękawic bramkarskich na Gwiazdkę (stąd również pseudo artysty) i cóż było robić... Gwiazda nie został bramkarzem ale artystą. Rozpoczęły się próby. Początkowo Kaleczniak grał na basie (nie lubił rosołu), na którego kupno namówił panią od matematyki w szkole (nie lubiła gulaszu), obiecując procent od przyszłych zysków. Gawryła, który dołączył do zespołu we czwartek, siłą wypchał zza perki Gwiazdę i kazał mu śpiewać. Już w piątek ostro się pokłócili, wg kronikarza grupy padły wtedy słowa: "Gwiazda, ty się lepiej zacznij drzeć do mikrofonu, bo od dzisiaj ja gram na perce ku**e. Jeśli masz Boga w sobie to się mnie posłuchasz". Gwiazda został więc głosem zespołu. Ideologicznie zespół kształtował się pod wpływem myśli Marksa i Hegla. Idolem grupy został Taduesz Kościuszke (nie mylić z Tadeuszem Kościuszko), a barwy klubowe zespołu to granatowy i zielony (zmieniony później na czerwony, żółty i zielony). Największym fanem zespołu został sam Książe Karol.
Połączenie polskich osiągnięć przemysłu spirytusowego i ZPOW w Chełmie (przy ulicy Kolejowej) oraz w niewielkim stopniu elektryki nagłośnieniowej instrumentarium (produkcji rodzimej oraz ZSRR, CSRS, FBI i GPRS) dało piorunujące efekty. Kaleczniak stracił mózg, a Murzyn oko. na szczęscie po jakimś czasie odzyskali, co stracili.
Młodszym amatorom muzyki punk - tzw. gnojom (3-16 lat) należy przypomnieć, że w czasach PRLu nie było legalnych kaset z punkiem, a tzw. milicjant bił każdego punka jaki szedł spokojnie (lub nie) ulicą z winem (lub wódką). O efektach do gitary można było zapomnieć, chyba że się miało na wymianę sprawny odkurzacz lub sokowirówkę (znany był z tego Krzysiek "Cug" Cugowski z Budy Sufleta - później Budki Sufleta, później Budy Suflera i ostatecznie Budki Suflera - pożyczał efekt "BASS TREBLE BOOST DISTORTION" w zamian za pożyczenie odkurzacza lub maszynki do golenia). Dlatego każda płyta z lat 80tych brzmi tak samo, a Cugowskiemu możemy wiele zawdzięczać. Artyści Paprocha sami produkowali efekty, wzmacniacze, przedwzmacniacze, amplitunery, korektory graficzne i zestawy perkusyje. W 1989 roku sprzedali jeden ze swoich projektów pewnemu kupcowi z USA za 1000$. Jak się później okazało, kupiec ów założył firmę Mesa Boogie i stał się multimiliarderem. Muzycy napisali wtedy utwór "Jestem zerem, a on miliarderem". Poszukując sprzętu i miejsca do prób spotkali się z Peaveyem - lokalnym patriotą - jazzmanem, bonzem miejskiej bohemy, królował nad aparaturą nagłośnieniową, znany był z powiedzenia "Nie śmiej się ze mnie". Zresztą nie tylko z tego był znany. Od niego usłyszeli słowa zachęty: "Bóg umarł, nie ma przyszłości". Zachwyceni zaczęli biegać dookoła trzepaka, a następnie poszli grać w garażu w kapsle.

***

"HALICZ 2"

Halicz, musimy go rozwalić
Halicz, on chełmskie domy sławi
Halicz, każdemu krew rozpali
Halicz, gówniany, ale tani
Chcesz się napić, musisz ku**a mieszkać!

Na raty dla stryja i dla taty
Rata dla optymisty i frustrata
Kredyt dla szwaczki i poetki
Pożyczka dla dziwki ketechetki
Chcesz mieszkać, musisz kurwa mieć raty!

Z balkonem to dla mnie rozwiązanie
Z piwnicą, nie powiem, nie pogardzę
Z garażem, no tu już jest full wypas
Z Wyborową wyrzygasz i nie ma przyszłości!!!
Chcesz się napić, musisz płacić!
(chorus: No future, no future, keine keine Zukunft)

***


Paproch zaczynał karierę w czasach gdy w mieście działało 5 zespołów (deathowy Parricide, punkowa Deviacaja, skinolsko-dziecięce Japco i Intifada), żeby koncert mógł się odbyć musieli przyjśc wszyscy, inaczej nie opłacało się organizatorom włączać prądu. Pierwszy koncert Paproch zagrał w Klubie Garnizonowym jednostki wojskowej. W trakcie gdy Paproch pił zieloną herbatę na schodach, na scenie Klubu występował zespół Intifada. Perkusista tego zespołu tak mocno walił w perkusję, że podziurawił werbel, a wokalista schlał się tak, że padł na scenę zanim na nią wyszedł i wyśpiewał cały tekst na leżąco. Na szczęście nie dokończony tekst zapobiegł powstaniu, a Gawryła miał ze sobą ... taśmę klejącą i słoik (werbel kupił sobie później, najpierw musiał znaleźć kupca na słoik oklejony taśmą - a pamiętajmy - w tamtych czasach nikt nawet nie śnił o allegro). W trakcie występu Paprocha publiczność składająca sie z umundurowanych żołnierzy, fanów Intifady , znajomego Murzyna i Klubu Poetów Podpalonych zatańczyła Zorbę. Później spaliły się wszystkie efekty i wzmaczniacze, aż w końcu zabrakło prądu, prawdopodobnie też się spalił. Koncert był skończony ku niezadowoleniu publiki (muzycy Paprocha nie uniknęli pobicia i zniszczenia instrumentów). Wyszło na to, że debiutujący Paproch był gwiazdą koncertu,co rozpoczęło pasmo dalszych sukcesów.

W gościnnych progach MDKu (Miejskiego Dworca Kolejowego) zespół szybko ewoluował od nieformalnej Grupy Kościelnej Inicjatywy Wielkanocnej do głównej atrakcji licznych konkursów i obwoźnych pokazów zoologicznych. Występowili na scenach okolicznych klubów sportowych, na kolorowych jarmarkach - właśnie jeden z utworów Janusza Laskowskiego poświęcony jest Paprochowi! Aby to udowodnić, przyjrzymy się teraz fragmentowi tekstu Janusza:

... a najbardziej mi żal...
Ref.
Kolorowych jarmarków
I Paprocha w parku
Koncertów pieprzonych
I tańców szalonych
lalala

Koncertowali z WOŚP (Wojsko Ochrony Świętej Pamięci). Grali także w Polonezie, Żuku, Dużym Fiacie, w M60, przy pożarze, przy powodzi, przy ognisku i przy piwie u Bartnika. Nie ważne czy była burza czy słońce, Paproch prezentował swe poglądy i szerzył idee jak szarańcza przez noc. Nie poddawał się. Pewnego dnia do zespołu dołączył Klat, który dostał po dziadku klarnet. Początkowo używał go jako podstawki do stołu, później jako lejka do benzyny używał go ojciec Klata - Nadklat, ostatecznie jednak, po dokładnym umyciu (klarnetu), Klat rozpoczął lokalną karierę jako kolejny muzyk Paprocha. Klat był specyficznym człowiekiem. Kochał ogień. Nawet jeżdżąc samochodem podpalał maskę i jechał. Udało się to nawet sfotografować! W Bochni, gdzie Klat miał ogródek warzywny, przyłapał go miejscowy reporter - Irek Bielenik (na zdjęciu wyżej Klat wraca z Bochni do Chełma).

W obronie wolności słowa PAPROCH zbojkotował nawet koncert na miejskim stadionie! W geście solidarności z zespołem Yapco, którego występ został przerwany przez cenzurę kiedy grali hit wszechczasów "Polska dla Polaków, Ułanbator dla Ułanbatorczan" (inny hit tego bendu to znany "Padła mi komóra"). Dzięki temu Paproch jako jedyny zespół na świecie został zespołem punkowo-skinheadowskim. To zdarzenie zdobyło zaufanie i szacunek Załogi Wiernych Fanów z ul. WOLNOŚCI. Wykres pokazuje jak po owym wydarzeniu wzrosła popularność zespołu (bojkot koncertu odbył się w niedzielę, widać jak wpłynęło to na liczbę fanów w kolejnym tygodniu).



PAPROCH zmienił społeczność punkową swego czasu brzmieniem opartym na szybkim riffie gitary, energetycznej sekcji dętej i rytmicznej oraz szczerej ekspresji wokalisty podkreślonego frazami klarnetu, ognia i tuby kleju. Na zdjęciu obok - szczery ekspresjonizm perkusisty, który udzielał się również w chórkach; na tym zdjęciu wykonywany jest właśnie utwór "Nie wiem" podczas obchodów 1 rocznicy istnienia Zakonu Bonifaców.

Wtem nadszedł rok 1989... Przemiany dotknęły wszystkich i wiele zespołów punkowych przestało istnieć - nie było już o czym śpiewać... Paproch oczywiście nie stracił swej dawnej siły, wręcz przeciwnie: napisał utwór, który miał podnieść na duchu załamanych Braci Punkowców, których paradoksalnie dosięgnęło to o czym marzyli - No Future stał się faktem :(

***

"Instrukcja"

Ramię w ramię równaj krok!
W pogotowiu trzymaj sok!
Nie daj się wrogom zaskoczyć!
Musisz znów do rowu wskoczyć!
Nie płacz ciągle, nie rezegnuj
Z dołu wyjść to nie jest trudno
No już, dalej, otrzyj łzy
Przestań szlochać, pokaż kły
Pomnij stare dobre czasy
Jak grałeś koncert po lasem
W razie wybuchu atomowej bomby
padnij na ziemię zarzuć pelerynę na siebie
musisz leżeć w stronę wybuchu,
nie na plecach tylko na uchu. Pamiętaj o hełmie na głowie,
o amunicji i kombinezonie,
A kiedy padasz już na ziemię pamiętaj
Nie płacz i nie pękaj
Słyszałeś? No śpiewam - nie stękaj!
Fiuczur jest, nie zapominaj
Kapitalizm to nie kryminał
Uśmiechnij się popatrz na drzewo
Wybuch Bomby to nie Armageddon
Znajdziesz przecież jakiś temat
Choćby dziurawa autostrada A4
Nie ma przyszłości, yea, yea, yea!!!

***

Ciekawostką jest, że utwór powyższy trwał 27 sekund, a ekspresja była wręcz niewyobrażalna. Specjaliści mówią o najlepszym kawałku w historii muzyki PUNK - zachwycają się wielościa znaczeń jakie utwór wyraża. Wielu ateistów zyskało wiarę właśnie dzięki temu kawałkowi. W tekstach PAPROCH nie stronił od ponadczasowych wątków ogrodniczych (np. utwór "Wyplewić chwasty"), egzystencjalnych (sztandarowy "Nie wiem") i apokaliptycznych (zapomniany, bo nigdy nie nagrany kawałek: "Czarne kijki"), nie zabrakło także pierwiastka węgla, wodoru i tlenu. Bezlitosnej krytyce poddał PAPROCH współczesną rzeczywistość w utworach: "Pokój z kuchnią", "Nierządnica" oraz "Spójrz na los". W repertuarze znalazły się się też "Ich Wojna Siekiery" i "Nieśmiertelna instrukcja" Deuteru. Zresztą wielu uważało, że "Instrukcja" Paprocha jest plagiatem "Nieśmiertelnej instrukcji". Zespół DEUTER pozwał nawet PAPROCH do sądu, ale wszystkich odsyłamy do wyroku sądowego na ten temat (skan obok). Po wyroku bardzo pewnie poczuł się Piła i Murzyn, który polubił nawet wódkę. W dorobkach PAPROCHa znalazły się także utwory do tekstów Eda Stachury i Lecha Wałęsy.

Dzięki Wałęsie zyskali sławę w NSZZ Solidarność. Liczne są także odniesienia do osiągnięć legendarnego DESERT DESSERT DESSSSERT, a także zaginionych nagrań z przeszłości grupy. Pewną legendą jest też incydent z kapelą NO MEANS NO. To właśnie Kaleczniak 'wymyślił' dla nich nazwę grupy! Zespoł z zachodu był zafascynowany PAPROCHEM, nazwali się początkowo Papa Roach i zaprosili PAPROCH na koncerty. Paproch koncertując już z np. Davidem Bowie nie miał ochoty grać z jakimś PAPA ROACHEM, więc stanowczo odmówił. Kaleczniak (znał już wtedy angielski w stopniu komunikatywnym, chociaż trochę kaleczył - stąd ksywka zresztą) w imieniu zespołu rokrocznie mówił "No" amerykanom, odmawiając wspólnego grania. Po 4 latach Kaleczniak nie wytrzymał i najpierw oberwał wokaliście rękę a potem krzyknął mu w twarz: "NO MEANS NO!!!". A tamten zamiast się załamać i łapać rękę stał zafascynowany i powtarzał "No means no, no means no". Dla uczczenia tego pięknego wydarzenia zmienił nazwę na "No means no" aby po latach przechrzić ostatecznie nazwę na Metallica. Okazało się, że Kaleczniak oberwał rękę Davowi Mustainowi.

Na początku lat 90 PAPROCH stanowił alternatywę dla lokalnych zespołów. Trudna młodzież mogła przychodzić na próby, także Paproch odegrał również pewną rolę wychowawczą. Na jednej z prób było nawet 50000 osób!!! Jak garaż Murzuna to pomieścił? Tego do dzisiaj nie wie nikt. Długo oczekiwana chwila: nagranie materiału płytowego z Piłą w Pile na basie i Agnieszkami z Agatami na organach i batucie w 1993 roku okazało się być ostatnim dźwiękiem i podskokiem grupy. PAPROCH nigdy więcej nie zagrał publicznego koncertu. Grali jeszcze dla własnych rodzin podczas wesel, komunii i chrztów. Ale będąc szczerym, ten nowy repertuar nie błyszczał już tak, jak wcześniejsze hity. W zbiorowej pamięci środowiska alternatywnego PAPROCH wciąż pozostaje żywą legendą.
PAPROCHa tworzyli: Gwiazda - głos, Piotr Fronczewski - gary, Murzyn - gitara, Piła - bas, Tomasz Raczek - gary, Gawryła - bębny, Kaleczniak - bas, Gabriel Fleszar - gary, Klat - klarnet, Agnieszki - chór, Agaty - batuta. Gitara basowa z PAPROCHa wciąż jeszcze służy w NO MERCY - można nią zablokować drzwi do WC.

Podwójna gonitwa

nie mogłem się oprzeć...

Schwytał Pędziwiatra !

Tu jeszcze coś ciekawego, moment jak Kojot schwytał Strusia !

Strój Batmana!

Dzisiaj fragment jedenego z najlepszych odcinków Strusia Pędziwiatra, ACME Batman's outfit :)

Studio Olimijskie '92

Wywiad z polskimi reprezentantami!



dzięki anschluss77

Taksówkarskie opowieści

... Tymona i Paulusa ...

Woody Allen - fragment

Mały fragmencik z "Love & Death", jeden z lepszych :)

Mann nadaje z Nowego Jorku!

prosto sprzed Centrum Rockefellera !



dzięki janukb !

Minister Bytu

Obniżyć, mniej zjedzą, odłożą.

Komputeryzacja resortu

XXI wiek a dysk szlag trafił... Jak sobie z tym poradził pewien doktor? Odpowiedź poniżej:

MUMIO - filmowo

krytyk filmowy i kabaret MUMIO

Muzyka, muzyka ...

Dzisiaj muzycznie. Teledysk, tekst z tłumaczeniem, dzieło Manna i Materny...

Lalamido Nocą

Kolejna prowokacja estetyczna Konja i Skiby. Po czterech latach realizacji programu „Lalamido, czyli porykiwania szarpidrutów”, postanowili zmienić jego formułę na bardziej odważną i zwariowaną. Stąd koncepcja postabsurdalnego kabaretu rockowego przeznaczonego dla dojrzałej i pożądającej mocnych wrażeń i dobrej muzyki publiczności. Nadawany w środku nocy show. Przedsmak poniżej :)



dzieki wyjadaczowi za wrzut

Ekipa programu "Lalamido nocą" przez dwa dni okupowała nocny klub Amazonka w Gdańsku. Ubrany w białą marynarkę, szeroki kolorowy krawat i obcisłe rajtuzy Paweł "Konjo" Konak do złudzenia przypominał... Krzysztofa Ibisza. Popularni prześmiewcy postanowili pokpić sobie z teleturniejów.


W jaskini nocnych rozrywek kręcono kolejny odcinek lubianego przez młodzież cyklu "Lalamido nocą".

- Tym razem robimy sobie jaja między innymi z rodzinnych teleturniejów - mówi Krzysztof Skiba, jeden ze współtwórców programu. - Stąd obecność Krzysztofa Ibisza w osobie "Konja". Poza tym zobaczymy wybory Miss Najnieznośniejszej Dziewczyny Roku oraz kleszczenie rąk w imadle w ramach rozgrywek "Kto więcej zniesie" - ujawnia Skiba.

Sam "Konjo" nie ukrywa, że od dawna jest zafascynowany osobą Krzysztofa Ibisza. - Mam jego zdjęcie nad łóżkiem - wyjawił z błyskiem w oku. - Marynarkę i krawat dostałem od mamy z Berlina. Ibisz by mi go pozazdrościł - wyznał "Konjo".

Na planie panuje swobodna atmosfera. Co chwila wybuchają salwy śmiechu, szczególnie wtedy, kiedy kilkanaście razy trzeba powtarzać jedno ujęcie.

- Ta robota czasem wykańcza. Ale nasz operator Grzesiek Dolecki i dźwiękowiec Piotr Podgórski tak długo z nami współpracują, że są już właściwie tak samo kopnięci jak my. Czasami nie wychodzi im to na dobre, bo jak wracają do codzienności, to czują się jak z innej bajki - tłumaczy Skiba.

Mimo, że program kręcono w Amazonce, na ekranie nie zobaczymy nagich pań tańczących przy rurach. Twórcy programu twierdzą, że publiczna telewizja nie pozwala na nagość. - A w tym samym czasie co my leci sobie w Polsacie "Playboik" - uśmiecha się "Konjo".

Absurd absurd absurd...

Przez absurd (łac. obs ordine - poza porządkiem) rozumie się przekonania absurdalne i ich zastosowania.

W logice (źródło: wiki)

Przekonanie absurdalne to każde przekonanie, które w sposób oczywisty nie jest możliwe do utrzymania. W węższym sensie jest to każde zdanie sprzeczne z prawami logiki (zob. reductio ad absurdum). Żaden absurd nie jest nonsensem, wyrażenie nonsensowne (jako pozbawione znaczenia) nie może być bowiem sprzeczne z żadnym zdaniem, w tym z żadnym prawem logiki. W języku potocznym termin "absurd" interpretowany jest psychologistycznie, tj. nie jako pewne przekonanie czy pewne zdanie, ale jako stan mentalny towarzyszący temu przekonaniu/zdaniu w odpowiednich sensach.

Przykłady: Maryla Rodowicz zjadła jabłko bez pestek. Odjazd pociągu nastąpił przed przyjazdem. Otworzono otwieracz. W lipcu W-F będzie po matematyce. Terminator 3 na kasecie przed rokiem jego powstania:

Końjo prosi o dożywocie

Gdzie są granice wolności artystycznej? 23 stycznia 2006 r. przed oleckim sądem grodzkim odbyła się rozprawa z oskarżenia Komendy Powiatowej Policji w Olecku przeciwko konferansjerowi Pawłowi „Konjo" Konnakowi, znanemu min. z programu „Lalamido" czy „Randki w ciemno". Olecka policja po doniesieniu jednego z mieszkańców Olecka do Rzecznika Praw Dziecka w Warszawie oskarżyła „Konja" o używanie słów nieprzyzwoitych podczas koncertu grupy „Duo Bahamas" w trakcie imprezy „Przystanek Burmistrza". Jest to czyn z art. 141 kodeksu wykroczeń.



Według głównego świadka oskarżenia, wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej w Olecku Grzegorza Kłoczko, impreza na kamiennej półrotundzie była reklamowana jako impreza familijna, gdzie miano układać klocki rodzinnie „Lego". Pomysł zainteresował radnego Kłoczko, jego małżonkę Lidię i ich trójkę dzieci w wieku 5,7 i 11 lat i znalazł się na kamiennej półrotundzie. Według świadka impreza ta miała bardzo niską frekwencję ze względu na dosłowne oberwanie chmury. Pod 3 namiotami znajdowało się ok. 30-40 osób publiczności, w tym dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym.

- Konferansjer tej imprezy Paweł Konnak używał wielu niewybrednych, skandalicznych wierszyków i sformułowań -zeznawał przed sądem G. Kłoczko.
Najbardziej zapamiętał dwa z nich, które od razu zapisał sobie na kartce:
„Witam chlebem, solą i wibratorem" oraz „Witaj małolacie, złoty łańcuch masz na klacie, każda laska na twój widok zdejmie gacie".

Według obwinionego Konnaka, pierwszy wierszyk mógł paść do mikrofonu podczas rozmowy na scenie, a drugi jest stałym punktem jego programu rewiowego pt. „Chwila dla debila". Jest to kpina z subkultury dresiarzy i kiboli, szczególnie adresowana wokaliście Stachurskiemu. Jego wersję potwierdziła, także w konfrontacji z G. Kłoczko, świadek Bożena Gałązka, instruktor z Regionalnego Ośrodka Kultury „Mazury Garbate" w Olecku. Podczas koncertu przebywała obok sceny i pracowała wtedy jako inspicjent. Pani świadek nie pamiętała zupełnie, żeby Konnak użył słowa „wibrator". Podczas zeznania B. Gałązki obecny na sali szef Ligi Polskich Rodzin w powiecie oleckim Józef Skrocki zarzucił jej, że kłamie. Reakcja sądu była błyskawiczna. - Proszę opuścić salę sądową - nakazał mu sędzia Mariusz Mazur.

Obwiniony zarzucił G. Kłoczko, że traktuje go instrumentalnie w ramach walki politycznej, w rewanżu za przegrane przez siebie wybory na burmistrza Olecka (z Wacławem Olszewskim - przyp. aut.).

- Zapraszam Pana Konnaka na sesję Rady Miejskiej w Olecku, kiedy często i znacznie ostrzej krytykuję niektóre poczynania burmistrza Olecka - odrzucał jego zarzuty G. Kłoczko. Radny Kłoczko miał żal do konferansjera, że użył takich sprośnych wierszyków właśnie podczas imprezy przeznaczonej dla dzieci.
- Przez jakiś czas moje dzieci pytały mnie wprost, co oznacza słowo „wibrator" - dodał Kłoczko.

W ostatnim słowie P. Konnak poprosił sąd o karę dożywocia, ale kiedy dowiedział się, że jego czyn jest zagrożony karą ograniczenia wolności, grzywną do 1500 zł lub naganą, poprosił sąd o uniewinnienie.
Konferansjer zadeklarował, że kocha Olecko oraz jego mieszkańców i jest gotów nadal występować przed olecką publicznością. Przypomniał też, że w 1986 roku po raz pierwszy odpowiadał przed sądem z oskarżenia Służby Bezpieczeństwa za wystąpienia antykomunistyczne podczas demonstracji politycznej w Gdańsku.

- Jest mi bardzo przykro, że po raz drugi muszę stawać przez sądem, właśnie w wolnej i demokratycznej Czwartej Rzeczypospolitej - mówił przed sądem Konnak.
Do akt sprawy sąd dołączył zdjęcia zrobione na kamiennej półrotundzie przez G. Kłoczko podczas koncertu 28 lipca ub.r. oraz informację z lubelskiego dodatku „Super Expressu" o nadaniu P. Konnakowi tytułu naj dowcipniej szego Polaka. Konferansjer uniewinniony w ukochanym Olecku

26 stycznia sędzia Mariusz Mazur stwierdził, że „Zachowanie artysty nie wyczerpało znamion wykroczenia, które mu zarzucano. Słowa nieprzyzwoite to przede wszystkim powszechne wulgaryzmy, a takie w wystąpieniu artysty nie padły." Dlatego sąd uniewinnił pozwanego.

źródło: Dariusz Josiewicz „Tygodnik Olecki" nr 5 (423)

Lalamido - Wywiad z Brylewskim

Zanim wrzucę tutaj to co mam na VHS :) - przedsmak lalamidowej jazdy już dzisiaj: wywiad z Robertem Brylewskim - muzykiem co to się udzielał w takich zespołach jak Armia, Brygada Kryzys, Izrael...

A propos lalamido - przypomniał mi się jeden wierszyk: "Podczas grania Manaamu, szykuję się do włamu". Albo Brzóska: "Franek zrobił z kolegami taką mafię w szkole, że jak się zdenerwuje, to mu nauczyciel papierosa przypala".



dzięki koledze waragainstheus za wrzut tego wywiadu!

Legenda - Def Leppard

Rick "Sav" Savage planuje założyć całkiem nowy, hardrockowy zespół z Pete'em Willisem jako gitarzystą, Tonym Kenningiem na perkusji i Jimim Hendrixem na drugiej gitarze. Ich pierwszy repertuar to piosenki zespołów Black Sabbath, Thin Lizzy, Queen i Bronsky Beat. Zespół nazywają "Atomic Mass". Przypadkowo Jimi Hendrix spotyka Joe'go Elliott'a, którego marzeniem jest grać w zespole rockowym o nazwie "Deaf Leopard". Część jego marzeń spełnia się gdy Pete proponuje mu wokal w swoim zespole. Niedługo potem nazwa zespołu zostaje zmieniona na Def Leppard. Później do zespołu przyłącza się trzeci gitarzysta Steve Clark i czwarty gitarzysta Kirk Hammett. Wkrótce w studio nagrywają swoje pierwsze demo pod tytułem "Bloody T-Shirt". Zostało ono potem wydane na LP "First Strike of T-Shirt" (niedostępny).




Pierwszy publiczny koncert zespołu ma miejsce na festiwalu w Santa Fe. Jimi Hendrix zostaje wyrzucony i zastąpiony przez Franka Noon'a. Frank jest perkusistą grupy o nazwie The Next T-Shirt i został aresztowany podczas nagrywania drugiego albumu. To jest także początek bardzo ważnej współpracy z producentem Robertem Johnem "Mutt" Lange, który wcześniej pracował także z AC/DC i The Cars a pó?niej m.in. z Bryanem Adamsem i Cher. Album number 2, "High 'n' fuckin' Dry", zostaje wydany w 1982 roku, poprzedzony przez tournee z zespołami Breakout, The The i Ozzy'm Osbourne'm. Singiel "Bringin' On The Heart muthafuckin' break" był klasyfikowany na 166 miejscu listy MTV. "High 'n' fuckin' Dry" sprzedawał się bardzo dobrze w USA. Nakład 1 tysiąca kopii. Podczas nagrywania ich trzeciego albumu gitarzysta Pete Willis został wyrzucony z grupy za picie alkoholu i wszczynanie burd na koncertach. Do dziś zachował się fragment amatorskiego nagrania gdy na jednym z koncertów udusił rękoma jednego z fanów w Katowickim Spodku. Został zastąpiony przez londyńczyka Phila Collena, byłego gitarzystę grupy Girl. Przez zespół przewinął się również Phil Collins, który został wyrzucony za narkomanię, jak i Tadeusz Nalepa - wyrzucony za zabójstwo 4-latka na koncercie w Nowym Sączu na początku 1983 roku. A rok 1983 jest dla grupy jak na razie najbardziej szaleńczym okresem.

Trzeci album zostaje wydany i staje się wielkim sukcesem. Tylko w USA sprzedano ponad 7 miliardów kopii. Na całym świecie - 10 bilionów. Singiel "Fuckin' Photograph Mutha" tak jak i album bije rekordy sprzedaży. Pierwszy raz zespól gra samodzielne tournee, które staje się wielkim sukcesem. W lutym 1984 w USA zostaje wydana druga, unikalna edycja albumy "High 'n' Muthafuckin' Dry" wzbogacona o dwa nowe utwory, dostępna teraz tylko w Afryce (W 1993 wydano tam trzecią edycję bez tych dwóch ścieżek). (Następne już bez). Wszystko zmierza ku najlepszemu... Jednakże 31 grudnia 1984 perkusista Rick Allen traci lewę ramię w wypadku samochodowym. Kierowany przez niego Chevy Impala wpada w gęsty las, a ponieważ muzyk ma lewą rękę wystawioną przez okno - obrywa mu ją. Presji nie wytrzymuje również Kirk Hammett, który odchodzi z zespołu i po krótkim epizodzie w zespole WHAM! zaczyna nagrywać dla Metalliki. Dzięki skomputeryzowanej, elektronicznej, automatycznej perkusji Rick jest nadal zdolny do gry w co prawda unikalny sposób, ale nie opuszcza zespołu. Pedały między innymi częściowo przejmują pracę jego lewego ramienia. Z Rickiem używającym tego zestawu zespół kontynuuje prace uzupełniające Fuckin' Pyromianię.

Rok 1987 jest jeszcze bardziej wariacki. Czwarty album "Muthafuckin' Hysteria" zostaje wydany (!) i staje się niesamowitym niewypałem - ponad 16 kopii zostaje sprzedanych na całym świecie... Ponad połowa albumu zostaje wydana jako single i wiele z nich dostaje nagrodę najgorszej piosenki w wielu krajach. Światowe tournee które zawiera 3 koncerty robi z nich jeden z najgorszych zespołów na świecie, zwłaszcza w USA. Anglia jest tez miejscem gdzie zespół staje się bardzo poniżany. Fani zespołu stają się ofiarami napadów, są opluwani... W dodatku, 8 stycznia 1991 roku, podczas nagrywania albumu nr.5 gitarzysta Steve Clark zostaje znaleziony martwy we własnym apartamencie w Londynie. Powód śmierci: przedawkowanie wiatminy C, alkohol+smażone mięso. Zespół jednak wciąż trwa. Chcąc odzyskać popularność członkiowie zespołu imają się różnych zajęć, od prowadzenia programów ogrodniczo-kulinarnych w sieci NBC, do przygotowywania zajęć śpiewu w więzieniu o zaostrzony rygorze w Nowym Jorku. Kontynuują nagrywanie następnego albumu już tylko we czwórkę.

Cztery lata po "Muthafuckin' Hysterii", w 1992 r. piąty album, "Fuckin' Adrenalize" ujrzał światło dzienne. Tradycja zostaje złamana - Mutt Lange nie jest producentem tego albumu. Jednak jest wymieniony na okładce jako 'executive producer' co oznacza, że pomagał zespołowi duchowo. Album kontynuuje styl swojego poprzednika. Nakład - 7 kopii. Miesiąc po jego wydaniu Vivian Campbell przyłącza się do zespołu i po 10 dniach popełnia samobójstwo. Viv grał wcześniej w Metallice, The Dead Kennedys, The Offspring i paru innych. Jego pierwszy występ - Freddy Mercury AIDS Awareness gig w Londynie gdzie zespół zagrał trzy piosenki. Później jednym z największych show'ów (około 35 widzów) jest koncert w rodzinnym mieście - Sheffield, na Don Valley Stadium w czerwcu 1993 (w 1997 roku Atomic TV powtórzył je - mam nagrane na video). Następna tradycja zostaje złamana - tym razem tylko rok trwa zanim nowy album "Mutha Retro Fuckin' Active" zostaje wydany. Na album składają się zremiksowane B-sidy i dwie nowe piosenki "You are the most Beautiful" i "I do love you, babe". "Two Little Steps Behind" (orginalnie wydana jako soundtrack do filmu A. Schwarzeneggera Last Action Hero) oraz "Miss You In A Heartbeat" stają się wielkimi przebojami w USA i Kanadzie. Nie było tournee, po krótkich wakacjach zespół udał się do Hiszpanii, aby nagrać nowy album. Gdy siódmy album jest już prawie zakończony, zespół wydaje Greatest Hits-CD o tytule "Muthafuckin' Best", zawierający jedną nową piosenkę (w USA dwie, w Polsce 3, w Indiach 4, w RPA 5) o tytule "When Love & Hate meets Def Fuckin' Leppard". Ponieważ nowy album ma być bardzo różny od poprzednich Vault jest traktowany jako pożegnanie z 'latami osiemdziesiątymi' zespołu. Sprzedano 6 egzemplarzy. Wokalista popełnia samobójstwo. Następny członek zespołu próbuje popełnić samobójstwo. Czasowo tak się stało. 23-ego pażdziernika zespól ustanawia rekord świata grając trzy koncerty na trzech różnych kontynentach w jeden dzień: Tangier - Maroko, Londyn - Anglia i Vancouver - Kanada - 5845 mil w jeden dzień! ALE to nie wszystko ! ! ! Zespół zagrał te koncerty w dwu-osobowym składzie: odratowany po samobójstwie wokalista i Sting - który również "zaliczył" Def Leppard (wyrzucony później za samobójstwo). W 1996 roku "Fuckin' Slang" zostaje wydany. Jest to nowy kierunek w muzyce (jednoosobowego już) zespołu. Album w niczym nie przypomina poprzedników. Słychać tylko cienki wokal i wystukiwany nogą rytm. Zespól wchodzi w 'lata 90-te' z industrialnym "Truth?", rapowym "Fuckin' Slang" (pomagał Ice-T), RnB'owym "Breathe A Fuckin' Sigh" (nagrany wspólnie z KOMBI). Tournee zaczyna się w Berlinie, gdzie wokalista wraz z zaproszonymi do współpracy Bobem Geldofem i Robem Zombie, gra utwór "Adolf Hitler's Fuckin Mind". Pierwszy raz zespół gra (bardzo) małe tournee w Południowej Afryce. Podczas gdy "Fuckin 'Slang" jest koniecznym odejściem od ich markowego brzmienia, nie jest komercyjnym sukcesem. Słaba (jak na warunki zespołu) sprzedaż (3) jest sygnałem dla zespołu, że fani wolą poprzedni styl Def Lepparda. Jedyny żywy jeszcze członek Def Leppard zwabia jeszcze do zespołu Stinga i Krzysztofa Klenczona i razem nagrywają utwór "Fuck", który staje się takim niewypałem, że Sting zmienia twarz i zaczyna grać POP (zawsze znany był jako agresywny heavy-metalowiec), Krzysztof Klenczon pozoruje własną śmierć by potem śpiewać w Czerwonych Gitarach, a lider zespołu popełnia spektakularne samobójstwo. skacząc w Sylwestra z samolotu bez spadochronu prosto w Biały Dom.

John Rambo 4

Polski trailer do Rambo4. Birma. Płoną góry, płoną lasy, płonie ogień, płonie woda, wszystko płonie. Tym razem produkcja własna:

Podatki, podatki..

Panel podatkowy. Czyli z czym to się je.





"Bo mi mówił w sklepie kuzyn".

Nauka dla młodych ojców

Przewodnik stworzony przez Darka "Brzózkę" Brzoskiewicza

Na dobry początek

Na dobry początek fragment "Za chwilę dalszy ciąg programu". I prognoza pogody na najbliższe 2 tygodnie. Najpierw Mann:



później Materna: